poniedziałek, 8 lutego 2016

Po roku BLW.


Niestety nie mamy na wszystko wpływu. A na pewno nie na to czy nasze dziecko zje to co mu położymy na talerzu. Okazuje się że łatwiej mi jest kontrolować to aby nie jadł tego co niezdrowe,  niż jadł to co zdrowe. Pomimo, że:
- po 6 miesiącu życia zaczęliśmy naszemu synkowi wprowadzać pożywienie metoda BLW
- dostaje to co my do jedzenia
- nic w niego nie wmuszam
to mój synek na ta chwile jest wegetarianinem, który nawet z zupek warzywnych potrafi wyciągać małe kawałeczki mięsa aby przez przypadek nie trafiły do jego buźki.Ostatnio tylko wziął u swojej babci kotleta schabowego i zjadł go z połowę (ale podejrzewam że bardziej tu chodziło o panierkę niż mięso ;)
Poza tym jeśli chodzi o warzywa... z etapu gdy próbował wszystkiego co kolorowe na talerzu przeszedł na etap jedzenia tylko ziemniaków i ogórków kiszonych. Na szczęście jada jeszcze wspomniana zupkę warzywną (gdy dużo w niej ziemniaka...). Uspakaja minie fakt ze jest kilka produktów uważanych za naprawdę zdrowe i wartościowe które udaj mi się w diecie Tadeo przemycić.
Poza tym BLW jest super :) Po roku jedzenia ta metodą mogę śmiało powiedzieć że BLW jest fajnym pomysłem na rozszerzanie diety dziecka. Tadeo ma 1,5 roku i świetnie radzi sobie z łyżeczką i widelcem. Wzbudza tym zachwyt wszystkich babć/cioć które na początku naszej przygody z BLW stukały się w głowę i krzywo na nas patrzyły. Poza tym widać że nasz maluch czerpie przyjemność z jedzenia. My również lubimy siadać z nim do stołu. Apetyt mu dopisuje i naprawdę namawiać go do jedzenia nie trzeba. Jedynie tak jak pisałam na początku jego menu jest w tej chwili dosyć ograniczone.Wiem jednak, że będzie się to jeszcze wiele razy zmieniało. Mam tylko nadzieję, że na lepsze.
Jeśli chodzi o to czego się wszyscy przy BLW obawiają najbardziej... W ciągu tego roku Tadeo może z 3 razy zakrztusił się na tyle mocno, że serce na moment mi stanęło. Jednak za każdym razem sam sobie z tym poradził. Nigdy się nie zdarzyło aby zwymiotował z tego powodu. Wierzę jednak że to się zdarza. Pewnego razu moja koleżanka z 7-mio miesięczną córką była u nas. I gdy zobaczyła jak Tadeo je ryż to dała troszkę swojej małej. A ona (nie karmiona metodą BLW) po próbie przełknięcia tego ryżu, mocno zdziwiona i chyba wystraszona, zaczęła kaszleć i puściła klasycznego pawia. Szkoda, bo już myślałam że przekonam moją koleżankę do BLW ;)  W chwili obecnej krztuszę się częściej niż mój syn ;)
Oto kilka moich subiektywnych wskazówek dotyczących BLW:
- warto przeczytać książkę o BLW, aby być przekonanym o słuszności tej metody, i aby czuć się pewnie gdy wokół życzliwe głosy będą szeptać lub krzyczeć że "krzywdę dziecku zrobimy"
- nie ma co się katować jedzeniem na zwykłych obrusach i lepiej od razu poszukać jakiejś ładnej ceratki którą łatwo umyć. Pomimo, że podkładałam po talerz Tadeo rożne podkładki, to zawsze coś na obrusie lądowało. Bardzo lubię gdy na stole leży obrus :) ale stwierdziłam, że muszę to sobie odpuścić bo codzienna zmiana obrusa to jednak przesada.
- pomimo, że wiadomo, że dziecko czegoś nie jada to warto to na talerzu jego kłaść. Nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie moment że nasze dziecko stwierdzi że coś lubi.
- od samego początku warto kłaść łyżkę, i widelec przy talerzu dziecka. Na początku będzie się tym bawić, ale z czasem ta zabawa nabierze sensu.
- staram się tak komponować obiady aby chociaż jego jeden element był pewniakiem co do tego, że moje dziecko to zje. Nie raz miałam tak, że Tadeo był głodny a co za tym idzie zły, a nic mu nie przypasowało do jedzenia. Wtedy było trochę nerwówki aby szybko coś wymyślić do zjedzenia, bo jednak wrzeszczące i głodne dziecko jest trudne do wytrzymania. I np. gdy robię sos który niekoniecznie przypasuje mojemu synkowi, to robię do tego sosu kasze którą lubi i wtedy mam spokój. Bo jak sosu nie będzie chciał to mu dam kasze z oliwą z oliwek, lub np. jajko dodam. Staram się też robić regularnie zupę którą lubi. Wtedy gdy nie chce jeść tego co my to dostaje zupę :) Zupa jest o tyle fajna, że łatwo jej można zrobić tyle, że na te 48 godzin które może stać w lodówce wystarczy.
- lepiej przy dziecku nie solić z solniczki bo nadejdzie taki dzień że dziecko tą solniczkę będzie chciało do swoich rączek. My jesteśmy właśnie na tym etapie. U nas skończyło się na tym, że na stole ląduje solniczka z ryżem w środku. Bo solniczka musi być bo "solenie" to teraz wielka radość dla mojego synka. Jak każda nowa umiejętność.
- polecam spacerki na świeżym powietrzu przed posiłkiem. Szczególnie dla niejadków :) Mój syn po godzinnym spacerze  jest zazwyczaj głodny jak wilk. Zresztą ja też ;)

Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania to dajcie znać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz