piątek, 15 maja 2015

Kosmetyki – w poszukiwaniu SLS

Maj 2014:



Powolutku mam zamiar sprawdzać i badać kosmetyki których używam.
W pierwszej kolejności zerknęłam na produkty z serii „Biały Jeleń”, który kojarzył mi się zawsze z minimum chemii w chemii. Niestety w płynie do higieny intymnej oraz żelu do mycia twarzy SLS znalazłam. Z niepokojem sięgnęłam po opakowanie zwykłego szarego mydła z tej samej serii i tutaj SLS nie ma. Z żelem do mycia twarzy problemu nie ma bo używałam go sporadycznie. Bez żalu się z nim pożegnam. Od dłuższego już czasu  polubiłam płyny micelarne, które maja o wiele krótszą listę składników, i nie ma w nich SLS.
Większy kłopot miałam z płynem do higieny. Na półkach w drogerii trudno mi było znaleźć coś bez SLS. W końcu znalazłam jeden produkt, i go kupiłam, ale zadowolona nie jestem bo mam wrażenie , że mnie podrażnia, a i zapach ma bardzo mocny i drażniący. Coś czuję, że jak bym zaczęła dokładnie studiować co oznaczają te wszystkie dziwne nazwy w składzie, to okazały by się nie o wiele lepsze od SLS. Chyba będę musiała sięgnąć po jakiś płyn z etykietką „Eko”. Tak jak zrobiłam w przypadku pasty do zębów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz